Potem amerykański wieczór, na który mnie zaprosiła moja współlokatorka z akademika Amy - który nie do końca był amerykański, a potem wizyta na rynku, i przepyszne bliny u super gościnnego Andrieja :)
poniedziałek, 18 marca 2013
Широкая Мацленица - пора больших чудес :)
Сегодня будет во первых по-польски. Так просто быстрее - чтобы мысли не убежали :) потом переведу на русский.
Nadszedł w Rosji czas Maslenicy - to ostatni tydzień przed rozpoczęciem Postu w Rosji. Każdy dzień ma swoją nazwę, każdy dzień świętuje się trochę inaczej. Największa impreza jest w sobotę i niedzielę - wtedy to masy ludzi wychodzą na ulice, zbierają się w różnych miejscach, albo jadą za miasto i oddają się różnym rytuałom - przede wszystkim "guliają" - bawią się, piją, jedzą ogromne ilości blin z czym tylko można - twarogiem, ikrą, sguszionką, serem, vetchiną itd. Grają też w różne gry, wchodzą na wysoki słup żeby zerwać stamtąd nagrody, tańczą, zjeżdżają z górem na skórach, zdobywają śnieżne twierdze i palą Kukłę która jest symbolem odchodzącej zimy...
Miałam zamiar w sobotę pojechać do miejsca, na kształt naszego polskiego skansenu, drewniane domy, kramy i tp - muzeum Talcy. Umówiłam się ze znajomymi ale okazało się, że prognozy pogody nie są za dobre - miało być zimno, metel' śnieg i ekipa sie wykruszyła. Wstałam rano i myślę co tu robić. wymyśliłam że pojadę sama :) Autobusu nie buło - tzn był - ale za 2 godziny - na szczęście w Rosji istnieje też nieprzeceniona instutucja marszrutek - coś na kształ busików - które jeżdżą po mieście i między miastami. Wsiadłam więc w pierwszą marszrutkę dsoListwianki, która jechała przez Talcy myśląć że może do Talców to nie bo to jakiś jarmark i nuda i pojadę do Listwianki popatrzeć znowu na bBajkał. W marszrutkie rozpoznałam znajomą twarz Kacpra z Poanania, którego poznałam tydzien wczęnsiej na dworcu i tak oto zaczęły się cuda :) najpierw razem Z Natalią, Kacprem Andriejem i ich znajomymi pojechaliśmy w Talcy - przednia zabawa, bardzo ciekawie przedstawione zwyczaje i święto.
Potem amerykański wieczór, na który mnie zaprosiła moja współlokatorka z akademika Amy - który nie do końca był amerykański, a potem wizyta na rynku, i przepyszne bliny u super gościnnego Andrieja :)
A w niedzielę - przecudowna wycieczka na biegówkach z Zhenią z klubu speleo Arabika - nie wiem ile razy się przewróciłam, jeszcze nie liczyłam siniaków ale po prostu było przepięknie :) Dziękuję Wam wszytkim za te cuda masleniczne ;)
Potem amerykański wieczór, na który mnie zaprosiła moja współlokatorka z akademika Amy - który nie do końca był amerykański, a potem wizyta na rynku, i przepyszne bliny u super gościnnego Andrieja :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super super! aż zazdroszczę :) a u nas wcale nie ma mniej śniegu.
OdpowiedzUsuń